przychodzę do siebie z nadzieją
odkrycia świata własnych wartości
niczym Kolumb przemierzam
zakamarki kory mózgowej
umysł przesiąknięty wspomnieniami
pierwszego kosza otrzymanego
niby przypadkiem od ukochanej kobiety
przypadkową klęską poniesioną
między czasem granicznej przygody
a ślubowaniem popełnionym w afekcie
związek zawarty okazuje się trwałym związkiem
choć pisany cienką linią jak pajęcza nić istnienia
liczne przegrane czasem zwycięskie potyczki
nie niszczą wątłego kręgosłupa
z łaknieniem w oku spoglądam
na życie przeciekające w milczeniu
pogubiony i pozbierany idę dalej
czy to nadal ja korzący się przed losem
czy to wciąż ja zawieszony między północą a południem
ten sam niepewny swoich racji
ja z ciężarem absurdów niepokonany lecz zagubiony
brnę w pokorze do miejsca przeznaczenia
z bagażem marzeń
nieustraszony donKiszot własnej sztuki
dokonujący swojej autolustracji
Commenting expired for this item.
No comments