Stada wron,
ponurych myśli,
niczym bruzdy
nakładałeś pojedyńczo
pędzlem lub szpachlą
na twarz blejtramu.
Rude łany zbóż
pokryte sepią marzeń
kołysał czas.
Zaszło słońce nad Arles
w niezrozumianych barwach.
Słoneczniki pochyliły głowy.
Commenting expired for this item.
No comments