W mrocznej jaskini
dla swej bogini
Neandertalczyk napisał wiersz.
Chęci miał szczere,
ale literek
nie umiał stawiać ni wzdłuż, ni wszerz.
W żarze ogniska
węgielek błyska –
w niezgrabne palce szybko go wziął.
Maznął na ścianie
dwie martwe łanie
oraz mamuta z trąbą jak czołg.
Dodał do tego
szablozębnego
tygrysa, który ucztuje wśród traw.
Patroszył szponem
serce skrwawione,
co w owych czasach znaczyło „love”.
Swoją boginię
i siebie przy niej
całkiem na nago nakreślić już miał,
gdy do jaskini
weszła bogini,
ujrzała ścianę i wpadła w szał.
Świeżutka ściana!
Tak upaprana!
Czy żeś ty durny upadł na ryj?
Dopókim dobra
za skórę bobra
chwyć i bazgroły prędko te zmyj!
Neandertalczyk
nie nawykł tańczyć
jak mu zagrają – na schwał to chwat.
Kamiennym młotkiem
walnął ślicznotkę
i na surowo z miłości zjadł.
Dziś nikt nie kmini,
jaką w jaskini
Neandertalczyk zapisał myśl.
Gapią się gapie,
ot – homo sapiens –
a nie pojmuje uczuć do dziś.
Commenting expired for this item.
No comments