Gdzie jesteś, gdy cię potrzebuję?
Wiem tylko tyle, że milczysz.
A to sprawia, że chcę
spłonąć w ogniu,
utopić się w wodzie,
wylądować pod kołami na jakieś autostradzie,
zrzucić się z najwyższego budynku,
zaćpać lub zapłakać
tylko z jednym skutkiem - doprowadzić do swojej śmierci.
By nie dręczyć się,
nie tęsknić
i nie kochać.
Jak można znieść taką dawkę bólu.
Przedawkował mi go los już dawno.
Żyję wyłącznie fizycznie.
Z tobą straciłam kawałek siebie i sens.
Jedyne prawdziwe jest przekleństwo nieudolności naszej miłości.
Gdzie byłeś zeszłej nocy?
Czy my się w ogóle znamy?
Wspomnienia i uczucia świadczą twierdząco.
Ale twoja obecna ignorancja i oschłość podważają tę tezę.
Może to ja sobie nas wymyśliłam.
Wówczas nie było by dziwne to, że się po otrzymanej szansie nie odzywasz.
Ale ty masz swój błahy powód – tak ci było lepiej
kochany…
Commenting expired for this item.
No comments