Od moich dwóch warkoczyków
pamiętam walizki
wypływamy…
Zawsze ten sam rejs Titanic
i naszykowana suknia z gorsetem.
Do perfekcji ściągali mi w nim sznurki…
Sala była mną oczarowana, mimo że,
długa suknia krępowała mi ruchy
i ciężko mi było oddychać…
Ból i otarcia na plecach
były moimi towarzyszami.
Talię miałam coraz mocniej związaną,
a musiałam brylować.
Odpływam wyglądając za burtę…
To był mój ostatni rejs.
Poczułam szczypanie i przy obrocie
zauważyłam kropelki krwi barwiące
kremową koronkę…
Z każdym ruchem ich przybywało.
Zrozumiałam, teraz nikt już mi nie powie
‘pięknie wyglądasz’, ale na tym mi zupełnie nie zależało.
Uwolniłam dolną część sukni
dalej siłując się z tym przekleństwem.
Gdy przekładałam sznurek kropla krwi
spadła mi na udo i spływała powoli
aż wreszcie gorset tuż za kroplami krwi opadał na parkiet.
Nikt mi nie pomógł a wystarczyło szarpnąć za sznurek,
ryzykowali, że zaplamią stroje.
Oniemieli wbijając we mnie wzrok.
Patrzyłam na nich przez łzy współczucia,
czy oni takiego życia pragną?
Byłam atrakcją, ale nie w dawnym stylu.
Stałam się wolna,
wzięłam rozbieg a oni rozstąpili się…
Odbiłam się od barierki wskakując do oceanu.
Wiem, krwią wabię rekiny,
ale właśnie dzięki nim dopłynę szybciej do brzegu.
Commenting expired for this item.
No comments