Stoimy oparci plecami
a pióra
wraz z deszczem
lecą z nieba
Taka jest wolna wola
Nic się nie zmieni
Chwyciłam jedno
schowałam do kieszeni...
Ogarnia nas
Błotnista apatia
Ziemia obdarta z białej pierzyny
Bezbronna i brzydka
I co teraz?
W kałużach odbijają się twarze
Smutne
Zamyślone
Zagonione
Niewyraźne
Nie nasze...
To wszystko doraźne
Ten bieg
Ten deszcz
A wiesz, skoro już..
to tamten klown,
tamten klown rozbił się
w drobny mak….
Okruchy wrzuciłam do oceanu
Nie mówiłam ci,
Nie wiedziałam jak…
Stoimy po obu stronach drzwi
Nasłuchujemy
żadne nie naciśnie klamki
Cudu nie będzie
On karmi tylko te ptaki które przylatują na parapet
Commenting expired for this item.
No comments