Stąpałam stromo przez wszystkie ulice tego świata.
Nie zważałam, kiedy ani gdzie urwie się moja chrząstka światła, po prostu szłam.
Krok za krokiem stawiwszy je nie myślałam, że usłyszę coś takiego.
Coś co będę chciała sobie przypomnieć, jednak zapomnę tego treść.
Dzisiaj nie mogę już skojarzyć,
Dzisiaj mogę jedynie dostrzec to co straciłam, dnia minionego.
Zimno,
Ciemno,
Okrutnie czuje się każdego dnia, kiedy otwieram oczy i nie mogę przypomnieć sobie tego.
Nienawidzę siebie za to, że nie pamiętałam.
Nienawidzę swojego odbicia które przyrzekało, że zapamięta a jednak tego nie zrobiło.
Kiedy w końcu zobaczę swoją przyszłość.
Chcę ją zobaczyć kolorową,
Ciężką jednak łatwą i przyjemną.
Daleką jednak zaczętą od dnia, kiedy mnie poczęto.
Teraz oczywiście chodzę,
Nie siedzę na ziemi niczym bezdomny błagając o odrobinę groszy na chleb,
Nie patrzę pusto w ścianę jak dotychczas zastanawiając się nad sensem mojego życia,
Nie patrzę na ludzi, którzy mnie zawiedli i zawodzą wciąż.
Idę przed siebie omijając spojrzenia wszystkich które mówią jedynie tyle, że jako ludzie wszyscy kłamią.
Pisk, krzyk, śmiech, wrzask.
Czy to wszystko jest aż takie potrzebne, aby zwrócić swoją uwagę innych?
Ludzie stają się coraz bardziej przewidywalni, tacy łatwi, tacy irytujący i za mali.
Mam dosyć stania i słuchania wszystkich kłamstw.
To wszystko jest niepotrzebne, ponieważ i ja kłamię jednak prawda wychodzi na jaw.
Nawet głos, który straciłam kłamał,
Nawet on nie głosił prawdy.
Commenting expired for this item.
No comments