To już dwudziesty dziewiąty dzień,
a ciebie ciągle nie ma.
Róż na policzkach zbladł i zmiękł,
niepokój rośnie, w lęk się zmienia.
W kalendarz zerkam - to miesiąc już,
gdy czułam ciebie w sobie.
Chociaż czasami sprawiasz ból,
lecz przyjmę ból bez drgnienia powiek.
Chwile rozkoszy późniejszych dni
znikają w niepamięci.
Brak mi zapachu twojej krwi,
jak w pustej kapilarze rtęci.
To dzień dwudziesty dziewiąty już,
trzydziesty, a ty w lesie.
Przyrzekam, że powstrzymam chuć,
tylko rzęsiście wróć, okresie!
Commenting expired for this item.
No comments