wetknięto parę piór w ramiona
więc uwierzyłam że mam skrzydła
po wierzchu sztucznie zabarwiona
a w środku gusła i mamidła
gdy na zachodzie słońce kona
raz po raz wpadam w nowe sidła
jestem obiektem pół-kosmicznym
gęsto porastam pierzem w zimie
każdy promyczek słońca śliczny
rzeźbi uśmiechy w żółtej glinie
niepewność męczy wróżka milczy
ja balansuję jak na linie
resztki radości nie roztrwonię
nie dam się obrać z barwnej ciszy
ty się wyłonisz w nieboskłonie
wiersz o Chaplinie mi napiszesz
pęk nenufarów wezmę w dłonie
nim znów się w smutkach zakotwiczę
Commenting expired for this item.
No comments