Bezradnie piszę i piszę o tym bólu
jakby jakiekolwiek naiwne słowa mogłyby go oddać.
Tyle cudowności bezpowrotnie utracić…
Jak przyznać, ‘nie wyszło, nie ocaleliśmy’?
W myślach przeklęty, kochany
nocami na powieki kładzie trwogi.
Dniem, też nie potrafię znaleźć żadnej drogi.
Jak nie żal mi snów?
Ogień życia gasić w łzach już dla nikogo…
Pusta przestrzeń nawet bez echa.
Powód rozpaczy stale daleko,
tylko ona nieustępliwa.
Commenting expired for this item.
No comments