Zafurkotał siwy wiatr w zielonych studniach
strzępki mgły osiadły biało niczym wata
ja się migam choć mijają gęste lata
rozciamkane jak bibuła w deszczu brudna
jak sztachety które wicher rozkołatał
spaceruję nieuchwytna i pobieżna
do immentu swoja i nieprzynależna
niby rosnę jak topola (w równym rzędzie)
a wymykam się - targany wiewem platan
nastrojona aby wzbijać się i latać
zamiast w miejscu tkwić
mam chęć by bywać wszędzie
mknę przez życie z głową jasną i swobodną
w swych dążeniach by pozostać mną-osobną
zawsze będę w sercu zdarzeń
choć ciut obok
więc bez obaw - byle tylko były wiersze!
świat wypala się w przedbiegach niczym robot
a ja gładko składam słowa niedzisiejsze
podskakując (choć pogoda znów markotna)
idę sama
lecz bynajmniej nie samotna
Commenting expired for this item.
No comments