Dokąd zwiodłeś prawdę?
Widzę, że bardzo daleko już zbłądziła.
Twoje słowa są jak jadowite węże,
które mają obraną moją ofiarę.
A kąsają twoje otoczenie i przekazują mu truciznę.
Sam ją starannie przyrządziłeś i osiągnąłeś swój cel.
Oni myślą to, co ty chcesz.
Wiesz, że oni po ukąszeniu dołączą do gromady węży,
oplatających moje ciało.
Nie słyszę nic prócz syczenia.
Nie czuję nic prócz wijących się potworów.
Nie widzę nic prócz ciebie.
Nie wiem, czy uda mi się jeszcze złapać oddech,
bo jeden z nich uwziął się na moją szyję,
dlatego póki mogę tak wykrztuszę z mojego serca
życzenie dla ciebie,
żebyś może kiedyś,
widział coś więcej niż butelkę
i krótką sukienkę.
Z moim zimnym ciałem pod twoim stopami,
możesz zrobić co zechcesz.
Lekko kopnąć i zepchnąć w przepaść,
czy rozerwać klatkę piersiową i po środku niej ujrzeć puste miejsce.
Podpowiem ci gdzie jest moje serce.
W twoim poważaniu.
Co zrobisz z moim ciałem będzie bez znaczenia,
bo zbezcześciłeś na oczach wszystkich mą duszę.
Nie pozwolę odebrać sobie godności.
Dlatego wezmę jak Kleopatra VII
podłą głowę kobry we dwie dłonie
i niebezpiecznie dotknę nią mej szyi.
Niech przebija się zębami przez moją skórę,
niech sama, jeszcze tej nocy umrę
i ciebie chociaż pozbawię tego grzechu.
Commenting expired for this item.
No comments