Rzeka mieniąca się
barwami kamieni
szumem na nich grająca
przeskakująca przez nie
jak narciarz na skoczni
głazy okrążająca slalomem
burząca się na ich twardość
zasłaniająca się niczym panna
parawanami przełomów
przepływa we wspomnieniach
dzieciństwa
żywa chociaż zimna
gwałtowna jak nagłe uczucie
w pośpiechu pędząca w dolinę
na nizinną głębię
pozwalająca rzucać w siebie
swym dnem czyli kamieniami
pieszcząca stopy wartkim nurtem
porywająca za sobą
utrwalona w pejzażach
natchnionych malarzy
czekać miała na mój powrót
i mimo że płynie nadal
to już inna woda
Rzeka z lat chłopięcych umarła
pozbawiona kamieni
z dnem wybetonowanym
uwięziona wałami
prądem beznamiętnym
obojętnie dąży gdzie musi
Przytulić się całym sobą
nie można do jej brzegów białych
ani posłuchać śpiewu
ani połasić
do jej gorącego chłodu
I we mnie jak w tej rzece
emocje umierają przez ludzi
tracąc swą energię
z upływem lat
Zamaskowany w twardej
udawanej obojętności
i obwałowaniach uświęconej
poprawności
tracę uśmiech duszy
w umierającym świecie
więzów międzyludzkich
epoki ścigających się szczurów
chowających szczęście wyłącznie
dla siebie
lecz
jeszcze się obudzę
utożsamiony z rzeką ze wspomnień
lat szkolnych
poruszę kamienie nurtem
przez innych nie chcianym
i wylewnym się stanę
chcąc być w sobie wolnym
nie bacząc na postawioną przede mną
zaporę
Commenting expired for this item.
No comments