Ja jestem tylko zużytą serwetką
Świętą tekturą od śmieciorów
Chusteczką z fakturą pomiętą lekko
Ze skrytym poczuciem humoru
Pan smutny mnie depcze i pani wesoła
I tramwaj się po mnie przetoczy
Zwój szyn porozwija nad dachem kościoła
Gdy wiatr ptakom – znakom gra w oczy
Skrzywiony Chrystus też na mnie przyklęknie
Z nim płascy i koślawi święci
I wcale nie są ubrani odświętnie
Lecz prostolinijnie poczęci
Pośród szachownic kraciastych chodników
Gór rytych w dziecięcym zachwycie
Na płaskiej powierzchni od światła dotyku
Głębokie potoczy się życie
Ja w autystycznych objęciach złej tęczy
Brakami perspektyw skreślona
Ja prymitywna nie umiem się wdzięczyć
Tak czysta, jak świat w jego dłoniach
Commenting expired for this item.
No comments