Tyle jest końców świata,
Ile kończących się pojedynczych istnień…
To było strasznie nierozważne z twojej strony.
Łamiąc wszelkie zasady przyczynowości
Zainicjowałeś upływ czasu,
Po czym w bilionowym ułamku jego trwania
Rozszerzyłeś przestrzeń powodując istnienie.
Istnienie swoje, moje i wszelkiej rzeczy, która jest.
Twój wielki wybuch trwa nadal,
Lecz na nieszczęście dla mnie
Tylko we mnie.
U ciebie osiągnął granice.
Energia straciła impet i rozpłynęła się w nicości znudzenia.
Lewituję bezwładnie między gwiazdami, które rozpaliłeś
I pośród odpychanych ciemną energią
Zimnych białych karłów,
Które wypaliły się dla ciebie.
Będąc jedną z nich w twoim wszechświecie
Czekam na jeden z jego końców.
Zaśmiałam się po raz ostatni…
Commenting expired for this item.
No comments