Słuchaj dzieweczko…
Ona nie słucha
Żar z rozgrzanego jej brzucha wciąż bucha
Już miesiąc zaszedł
Psy się uśpiły
Czego chcesz więcej, ja nie mam siły!
Wciąż ziejesz i sapiesz
Jak lokomotywa,
Ciężka, ogromna i ciągle żywa.
Pragniesz bym jeszcze wstąpił w twe ciało,
By znowu dwieście armat zagrzmiało.
Lecz coraz to ze mnie
Jako z drzazgi smolnej
Pozostał popiół i szmaty przepocone,
Gorejąc nie wiem, zostawisz mnie wolnym
Czy będę musiał cię pojąć za żonę?
Tak ciemno wszędzie, tak wszędzie głucho,
Pomóżcie, krzyczę i w ciszy ucho
Natężam ciekawie…
Razem młodzi przyjaciele
A będzie po sprawie!
Lecz nikt nie woła…
Cisza dokoła.
Bo choćby przyszło tysiąc atletów
I każdy zjadłby tysiąc kotletów,
I każdy nie wiem jak się wytężał,
Nie sprostałby roli twojego męża.
To to tak, to to tak, to to, tak, to to tak…
Commenting expired for this item.
No comments