wtedy w jasnym ogrodzie przetykanym zielenią
byłem sobą
dzisiaj kiedy zrobiłem brzydką rzecz
jestem czerniakiem
to wszystko stanie się bardziej jasne
kiedy pozwolę sobie
wiem wiesz powtórne narodziny nie są łatwe
ale z ciernia
z krzyża światła
można wydobyć gałąź sztuki przezroczystej
która w pokoju pokryta jest prześwietlonym słońcem
kurzem
wypadek przy pracy wiem wiesz
coś nieoczekiwanego nieprzewidzianego
kilka kropel mleka spadło na blat kuchni
mogę być myszą która zlizuje krople ale sam
potrzebuję myszy która mleko wypije za mnie
kiedy byłem chłopcem myślałem jak chłopiec
teraz myślę inaczej złoty kurz i struny
prześwietlone kurzem słońce i zielenią powietrze
mogę komuś opowiedzieć moje zdarzenie ale to nic nie zmieni
kurz i słońce i zieleń te narzędzia chłodu soczysta świeża
zieleń koi mnie cień Pan jest moim pasterzem
prowadzi mnie nad chłodne wody przysiadam na kamieniu
pod drzewem Sykomory czuję cień na moich plecach
zdrajcy
kiedyś byłem pasterzem bycia
dzisiaj tylko złote niewinne drobinki kurzu
jasne wędrują przez tunel pokoju
widzę światło w grubej wciągającej powieści
widzę kurz szpitala i chorobę
widzę siebie po zdradzie i przed zdradą
wschodzę i wypełniam się
roślina zielona z czarnej gleby
słońce parę kropel
bez tego co trzyma
jest migotanie
zawieszenie zdrada niewidzialnej
Commenting expired for this item.
No comments