Ewa Elzbieta Nowakowska
ANTONIN ARTAUD

I. ANTONIN ARTAUD PISZE IKONĘ
 
Zacznę od ust, nimi wzbiera
świętość, musuje, zagubiona
we mnie, krąży w płucach, gdy
zakrztuszę się świeżym haustem
miłości. Potem namaluję
płuca, na wskroś. Na przestrzał.
Rozszarpane okiennice.
Za szybą słońce szczelnie domyka się.
 
II. ANTONIN ARTAUD RYSUJE AUTOPORTRET
 
Zjedzona trądem skóra, wykłute
ołówkiem oczy, szczęki bezzębne
po elektrowstrząsach, niegdyś piękne
policzki, nos jak pogrzeb,
ja artaud, ja van gogh,
patryk, nanaqui, joanna d’arc,
ja głowa gestem odrąbana od korpusu,
trumna, całun, wapienny hieroglif
miłości.
Wzywam was, moce. Ekstrakty snów
z mojego teatru. Kurtyno, buteleczko
po wypitym południu.
Ja wieko świata, sito, rzeszoto.